OBÓZ JEĆCÓW RADZIECKICH W REMBERTOWIE 1941 - 1944

W gorący, letni dzień 1941 r. podjechał na stację kolejową w Rembertowie długi pociąg wagonów towarowych składający się zarówno z . wagonów krytych jak i odkrytych platform. Pociągiem tym przywieziono do Rembertowa radzieckich jeńców wziętych do niewoli na froncie wschodnim przez armię niemiecką. Wieziono ich bardzo stłoczonych w pociągu.
Mimo lata część jeńców była ubrana w długie, sukienne płaszcze.
Jeńcy byli wychudzeni, zarośnięci, brudni. Było wśród nich wielu młodocianych. Po opuszczeniu wagonów zaczęli gromadnie zrywać owoce i liście jarzębiny rosnące przy stacji, zrywać rosnącą trawę i to łapczywie zjadać. Scenom tym z przerażeniem przyglądali się mieszkańcy Rembertowa, którzy na wieść o transporcie jeńców radzieckich przybiegli na stację. Po opanowaniu przez niemiecką eskortę, składającą się z żołnierzy Wehrmacht tej sytuacji uformowano z przywiezionych jeńców długą kolumnę. Skierowano ją obecną ulicą Marsa na teren byłych Zakładów Amunicyjnych "Pocisk". W czasie działań wojennych 1939 r. zakłady nie zostały zniszczone, ale park maszynowy zakładów częściowo ewakuowały władze p0lskie w 1939 r., a resztę wywieźli Niemcy do końca 1939 r. do zakładów w Niemczech. Pozostały puste budynki fabryczne. Tam też urządzono obóz dla przywiezionych jeńców radzieckich, częściowo w budynkach, a częściowo w lesie na gołej ziemi. Teren obozu ogrodzono.

Tak powstał oddział roboczy obozu jenieckiego w Beniaminowie i komando Stalag 333. Jeńcy z tego obozu mieli wykonywać różne, proste prace np. ziemne itp. Już na drugi dzień po przybyciu z części jeńców zdolnych do wykonywania prac fizycznych uformowano w obozie kolumnę, która obecnymi ulicami Marsa i al. gen. A. Chruściela została skierowana do pracy na teren byłego Centrum Wyszkolenia Piechoty (obecnie siedziba Akademii Obrony Narodowej). Stacjonowały tam różne niemieckie jednostki i dowództwo garnizonu. W czasie tego pierwszego przemarszu jenieckiej kolumny do pracy mieszkańcy Rembertowa zaczęli spontanicznie rzucać w maszerującą kolumnę kawałki chleba, pomidory, ogórki, jabłka itp. A piekarze z piekarni znajdujących się przy obecnej al. gen. A. Chruściela nawet całe bochenki chleba, tak robili to piekarze Stolarscy. Niemiecka eskorta początkowo na tą pomoc jeńcom nie reagowała. Niestety tak było przez 1-2 dni, później zaczęto rzucających bić kolbami karabinów, ścigać, a nawet strzelać do uciekających. Wobec tego starano się różnymi sposobami przekazywać jeńcom choć trochę pożywienia.



Maszerujący jeńcy prosili również o papierosy i zapałki. W maszerującą kolumnę do pracy i z pracy rzucano z bram domów kawałki chleba i owoce i uciekano w głąb znanych podwórek przed pościgiem eskorty. Brały w tym m.in. udział dzieci rodzin Grafów, Kuczyńskich, Ludwiczaków i Romszyckich których domy stały blisko jezdni, którą chodziła kolumna jeńców. Chleb dla jeńców dostarczał m.in. żołnierz niemiecki Ślązak Wilhelm Dudek wysłany za to na front wschodni.

Harcerki z Rembertowa kroiły ciemny, razowy chleb w niewielkie kostki mało widoczne i układały _ je na krawężnikach jezdni, aby mogli je podnieść niepostrzeżenie jeńcy idący kolumną tą jezdnią. Miejsca układania tych kostek chleba były zmieniane. Pod nadzorem drużynowej, Anny Meylert-Nawrot wykonywały to m.in. harcerki Alina Jana, Alicja Mizgalewicz, Jadwiga Gregorkiewicz, Elżbieta Chmielewska - Suchecka.

Niestety, gdy eskorta dostrzegła taką kostkę chleba to odrzucała ją nogą, aby jeniec nie mógł jej dosięgnąć. Kiedyś przy stacji rzucony w kolumnę kawałek chleba upadł obok niej i aby go podnieść jeniec wystąpił z szeregu, a wtedy członek eskorty przestrzelił mu kolano. Stało się to w obecności współautora Włodzimierza Grafa. Zatrzymano przejeżdżającą furmankę i wrzucono na nią rannego, która pojechała za kolumną z jęczącym z bólu jeńcem. Gdy w oddali ukazywała się jeniecka kolumna na piaszczystej, wówczas al. gen. A. Chruściela kładzione w dołki "dary" dla jeńców obsypywano piaskiem. Niestety czoło eskorty kolumny wszelkie podejrzane pagórki rozgniatało butami, ale te rozgniecione "dary" też jeńcy w trakcie marszu podnosili. Młody wówczas Roman Zadęcki zauważył, że grupa jeńców pod nadzorem eskorty wykonuje poza obozem przepust drogowy. Po zakończeniu pracy przez jeńców codziennie rozkładał tam potajemnie kawałki chleba, aby jeńcy mogli je znaleźć. Tak było do końca budowy przepustu.

Kiedyś udało się jeńcowi zbiec. Schronił się u państwa Balcerzaków przy ul. Czwartaków. Jeniec został przekazany członkom konspiracyjnego Związku Walki Zbrojnej. Ostrzyżony przez fryzjera Stanisława Kaczorka, odżywiony, ubrany w cywilne ubranie został wysłany pod opieką nocnym pociągiem do Terespola, aby tam mógł przedostać się za Bug.
W budynku przy obecnej ul. Marsa mieszkało małżeństwo Oniszczyowie, on był inżynierem chemikiem, ona bardzo energiczna, odważna - pielęgniarką. Kiedyś p.Oniszczykowa zobaczyła, że w czasie marszu zasłabł młody jeniec Rosjanin. Wbiegła do mieszkania, włożyła biały fartuch i zabrała leki. Podbiegła do leżącego jeńca i zrobiła mu zastrzyk. Eskorta nie interweniowała, a przy jeńcu pozostał żołnierz z eskorty. Pielęgniarka pozostała przy jeńcu do odzyskania przez niego przytomności, a on powlókł się później z eskortą do obozu. Podobno jesienią 1944 r. oficer radziecki szukał kobiety w białym fartuchu, ale bez efektu. W budynku Stefanii Chmielewskiej przy obecnej al. gen. A Chruściela kwaterował niemiecki major lekarz z komendy obozu jeńców radzieckich. Zaraził się w obozie tyfusem i zmarł po przewiezieniu do szpitala. Magazynierem w obozie był Polak, jak mógł pomagał jeńcom. Nie udało się ustalić jego nazwiska. W obozie panował dotkliwy głód. Wszędzie tam, gdzie jeńcy mieli dostęp do trawy i liści to je zrywali i zjadali, wszystko co było w zasięgu ich rąk.
Stały głód, choroby wynikające ze złych warunków, mordowanie jeńców za błahe sprawy itp. powodowały wielką śmiertelność wśród jeńców.
Wszyscy byli bezimiennie chowani w lasku na terenie byłych Zakładów Amunicyjnych "Pocisk". Nie oznaczono dotąd miejsc ich pochówków, a były liczne. Nie przeprowadzono też dotąd żadnej ekshumacji pochowanych.
W pierwszej połowie 1944 r. pozostali jeszcze przy życiu jeńcy zostali przeniesieni do obozu w rejonie Dworca Zachodniego w Warszawie.
Szacuje się że w obozie, w okresie pełnej jego organizacji mogło przebywać ok.3.000 jeńców. Administrację i ochronę obozu sprawowali żołnierze Wehrmachtu, a nie Waffen SS. Mimo to stosowana była w całej rozciągłości polityka wyniszczenia jeńców, choć istniejące w nich siły biologiczne były wykorzystywane do wykonywania prac dla potrzeb wojska.
Fakt istnienia obozu uwidoczniony jest na zbiorczej tablicy znajdującej się na pomniku usytuowanym u zbiegu ulic Marsa i Płatnerskiej w Warszawie - Rembertowie.

Włodzimierz Graff
5.10.2012

zdjęcia ze strony Sławomira Bielickiego
www.dawnyrembertow.pl