OSTATNIA ZBIÓRKA - wspomnienia Mariana Duszyńskiego z jesieni 1939 r
70 lat temu, w październiku 1939r. zakończyły się w Polsce działania wojenne. W społeczeństwie szok spowodowany błyskawiczną klęską Polskiej Armii. Mnożyły się nakazy i zakazy okupacyjnych władz hitlerowskich, wszystkie groziły surowymi karami za ich nie przestrzeganie, a karę śmierci wymieniano przede wszystkim.
Harcerze 170 Mazowieckiej Drużyny Skautów na obozie w Porąbce 1937 rok.
31 października postanowiliśmy zakończyć działalność, a więc istnienie 170 Mazowieckiej Drużyny Skautów im. Waleriana Łukasińskiego, drużyny harcerskiej, która przodowała w sportowym życiu Rembertowa i która stanowiła nową - fizycznie i intelektualnie - kadrę miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej.
W ciągu dnia, w pokoju na parterze domu numer 14 przy ul. Wolność na długim, dębowym stole leżała flaga narodowa, a na niej, grubym jak kciuk pędzelkiem brat mój Zygmunt pisał (malował?) czarną farbą tekst, którego treść nie bardzo "chwytałem".
Kończył pisanie kiedy do drzwi przedpokoju ktoś zaczął pukać i po chwili pojawił się za oknem usiłując zajrzeć do środka. Chwyciłem flagę, zaniosłem ją do łazienki, powiesiłem na wannie i wróciłem do pokoju. Wpuszczony do mieszkania intruz - sąsiad, już wtedy podejrzany o kontakty z okupantem, próbowała właśnie odczytać treść napisu, który odbił się na arkuszu papieru - wcześniej podkładu pod flagę. Po krótkiej rozmowie sąsiad wyszedł - odetchnęliśmy ulgą. Wieczorem już szóstką powędrowaliśmy, przez Dębinę i Wygodę do Gocławka, gdzie w środku pętli tramwajowej były groby żołnierzy poległych w obronie Warszawy. Wzięliśmy stamtąd potrzebne nam rekwizyty: złamany karabin z bagnetem i przebity odłamkiem pocisku hełm. Szykiem ubezpieczonym powędrowaliśmy do Rembertowa. Ubezpieczenie polegało na tym, że idąca z przodu dwójka miała w razie zagrożenia dać sygnał drugiej dwójce żeby ta mogła wyrzucić niesione rekwizyty. Połamany karabin z bagnet niósł najwyższy z nas Lucek i to jego ten karabin albo kuł bagnetem w brodę, albo złamaną kolbą obijał m kolana. Bez przygód dotarliśmy do rembertowskiego cmentarza i tam na jego skraju od strony torów kolejowych koło furtki w parkanie z kolczastego drutu, usypaliśmy mogiłę. Mogiłę przykryliśmy flagą z napisem, wbiliśmy to bagnet ze łamanym karabinem, na to położyliśmy hełm. Księżyc nie świecił zbyt jasno, ale w świetle latarki można było odczytać treść napisu na fladze: "Tu leży skrwawiona i zdradzona Polska, powstanie do nowego życia demokratyczna, robotniczo-chłopska". Chwila ciszy zakończyła ten ceremoniał. Tak odbyła się ostatnia zbiórka 170 Mazowieckiej Drużyny Skautów, a uczestniczyli w niej: bracia Duszyńscy - Zygmunt (przyboczny) i Marian, bracia Kabulscy - Zbyszek i Janek, Lucek Masztak i Zdzisiek Fibich.
Na drugi dzień 1 listopada pojedynczo powędrowaliśmy na cmentarz. Koło "naszej" mogiły przystawali ludzie, czytali napis, coś szeptali i odchodzili. Na fladze płonęły znicze ? te najmniejsze, najtańsze... 2 listopada we fladze widniały dziury wypalone przez wypływającą ze zniczy stearynę.
Po kilku tygodniach ktoś postawił na mogile tabliczkę z napisem "Tu leży żołnierz nieznany, poległy w obronie ojczyzny".
Marian Duszyński