KRONIKA RODZINA ŁĄCZYŃSKICH
z ul. Królowej Jadwigi (obecnie ul. Giermków)
z ul. Królowej Jadwigi (obecnie ul. Giermków)
1933 r - Mój Tata Jan Łączyński oraz Mama Adamina z Adamczewskich, poznali się w połowie lat 20-tych XX wieku w Warszawie, gdzie oboje przyjechali za pracą. W 1933 roku rodzice, starszy brat Marian i ja - Barbara mieszkaliśmy na ulicy Barskiej przy placu Narutowicza. Budynek posiadał małe zabrukowane podwórko, a więc na spacery chodziliśmy z Mamą na Pole Mokotowskie (dzisiejszy teren Skry), aby tam biegać i bawić się wśród zieleni. Kolega mojego Taty pan Paweł Wrotny zaproponował Rodzicom przeprowadzkę do Rembertowa i zamieszkanie w nowo wybudowanym przez niego domu.
rok 1932. Warszawa, powrót do domu na ul. Wawelskiej po spacerze na Polach Mokotowskich,
od lewej Mama, brat Marian, ja i koleżanka Mamy z synkiem
od lewej Mama, brat Marian, ja i koleżanka Mamy z synkiem
1934r - Czekając na wykończenie domu chwilowo zamieszkaliśmy u państwo Awiłło przy ulicy Królowej Jadwigi 13.Ta chwila zamieniła się w ładnych kilka lat. Było nam tak dobrze, że Rodzice postanowili pozostać na miejscu, a przeznaczone dla nas mieszkanie u państwa Wrotnych zostało wynajęte. Tata codziennie dojeżdżał do Warszawy do pracy w zakładach telefonicznych, a Mama zajmowała się domem. Maryś i ja mieliśmy towarzysza zabaw w postaci syna państwa Awiłło - Zdzisława. Dorośli organizowali sobie wycieczki rowerowe z sąsiadami i przyjaciółmi, a my bawiliśmy się pod opieką Babci Zdzisia. Ciekawe były również wspólne wycieczki do lasu zwanym "Dębiną", gdzie były karuzele, huśtawki itd. czyli przyjemności dla dorosłych i dla dzieci.
rok 1934 Zdjęcie rodzinne Łączyńskich już jako mieszkańców Rembertowa.
Siedzą od lewej Barbara, Mama Adamina,
Stoi brat Marian, ciocia Zosia - siostra Mamy i tata Jan
Siedzą od lewej Barbara, Mama Adamina,
Stoi brat Marian, ciocia Zosia - siostra Mamy i tata Jan
Jan Łączyński z córką Barbarą na podwórku domu przy ul. Królowej Jadwigi 13
1934/35 Na podwórku domu państwa Awiłło w Rembertowie.
1934/35r- Zaczęłam chodzić do szkoły pani Adamskiej. W domu byłam sama bo Marian został przyjęty do szkoły nr 2 przy ulicy Jagiełły 5, gdzie nie chciano mnie przyjąć ze względu na młody wiek (6 lat).Do tej szkoły zostałam przyjęta dopiero po 2 latach nauki u pani Adamskiej do klasy III, kiedy mój brat był już w klasie IV.
Rodzina Łączyńskich na al. Marszałka Piłsudskiego
1937 - pamiątkowe zdjęcie z I Komunii Św. Mariana i Barbary Łączyńskich
Lata trzydzieste. Spacer w "Debinie" Rodzice i znajomi.
Ja stoję pierwsza od lewej przy rowerze, obok Tadeusz Bienias i brat Marian.
Mama siedzi druga od prawej a Tata stoi drugi od lewej
Ja stoję pierwsza od lewej przy rowerze, obok Tadeusz Bienias i brat Marian.
Mama siedzi druga od prawej a Tata stoi drugi od lewej
Lata trzydzieste. Pamiątkowa fotografia za spaceru w "Dębinie",
moi rodzice Jan i Adamina Łączyńscy oraz państwo Wrotni z córką Danutą.
moi rodzice Jan i Adamina Łączyńscy oraz państwo Wrotni z córką Danutą.
ok 1938/39 Na szkolnym balu, ja w stroju krakowianki
i moja przyjaciółka Aldona Wałecka
i moja przyjaciółka Aldona Wałecka
lata trzydzieste, Spotkanie sąsiedzkie: Moi Rodzice, p. Genowefa Awiłło,
państwo Lewkowiczowie, sąsiadki. Zdjęcie robi p. Awiłło.
państwo Lewkowiczowie, sąsiadki. Zdjęcie robi p. Awiłło.
1939 r - Wybucha wojna. Brat miał dyżur na posterunku informacyjnym przy stacji Rembertów. Pierwsze bomby i głos z radia "uwaga, uwaga nadchodzi..." Ogólna dezorientacja: co robić? Zapada decyzja - uciekamy na Wschód, byle dalej od Niemców...Tata zmartwiony bo Mama jest w szóstym miesiącu ciąży, ale po dwóch dniach tułaczki wracamy do domu, bo Niemcy strzelają z broni pokładowej samolotów do tłumów na drogach i szosach.
1940/41r - Nastaje bardzo trudny czas dla wszystkich. Zaczyna się handel wymienny - biżuteria za mąkę, kaszę czy ziemniaki, Tata nadal pracuje w "Dzwonkowej", gdzie wynagrodzenie jest też w formie deputatów. W domu dorabiamy nabijając gilzy papierosów dla ludzi trudniących się handlem. Jest nas teraz pięcioro, bo a w dniu 1 stycznia 1940 przychodzi na świat najmłodsza siostra Elżbieta. Brat uczy się w Technikum, a ja chodzę na tzw. "komplety" przerabiając program gimnazjum. Państwo Awiłło proszą Rodziców o zwolnienie mieszkania, ponieważ Prababcia Zdzicha jest w złym stanie zdrowia i muszą się nią zaopiekować. Prababcia do tej pory mieszkała sama w pobliżu kościoła i prowadziła małą wypożyczalnię książek.
Karta rejestracji roweru Jana Łączyńskiego z 1941 r. wydana przez władze niemieckie
1942/43r - Rozpoczynam pracę w konspiracyjnej żeńskiej drużynie harcerskiej "Wrony". Było to odgałęzienie 21 WDH do której juz należał mój brat Marian. Był on na pewno pomysłodawcą powstania naszej drużyny jak również zorganizował na terenie Rembertowa męską drużynę harcerską "Wilki". Naszą opiekunką była pani Zofia Paciorkowska, pracująca w oficjalnej służbie zdrowia jak również działająca w tajnej służbie zdrowia AK. Wszystkie dziewczyny, które ukończyły 16 lat zostały również zaprzysiężone jako żołnierze AK. Jednocześnie z dużym zaangażowaniem brałam udział w teatrzyku dziecięco-młodzieżowym istniejącym na terenie Szkoły Powszechnej nr 2 przy ulicy Jagiełły 5. Myślę, że to był znakomity pomysł kierownika szkoły pana Zdzisława Sosnowskiego na zagospodarowanie czasu sporej gromadki dorastającej młodzieży, której pomysły wtedy mogłyby przekroczyć granice bezpieczeństwa.
Okres okupacji. Mój brat Marian i Leszek Łazarkiewicz przy popiersiu Marszałka Piłsudskiego
stojącego na korytarzu Szkoły nr 2 przy ul. Jagiełły 5
stojącego na korytarzu Szkoły nr 2 przy ul. Jagiełły 5
1944r - Nasza drużyna rozrasta się. Jednocześnie w sercach ludzi budzi się nadzieja, bo tajne gazetki podają o cofającej się armii niemieckiej w związku z radziecką ofensywą.
Lipiec 1944 - Niemcy przeczesują domy, zabierając mężczyzn do obozu na terenie "Pocisku", między innymi mojego ojca.
28 lipca 1944 zostałam wysłana z meldunkiem do Warszawy. Na punkcie nikogo nie zastałam, za to niespodziewanie dom otoczyła żandarmeria niemiecka, na szczęście udało mi wyjść z tej opresji cało. Po powrocie do Rembertowa mama powiedziała mi ze łzami w oczach, że brat poszedł do powstania. My - "Wrony" zostajemy skoszarowane u Hani Wojutyńskiej i otrzymujemy rozkaz od dowódcy doktora Amałowicza organizacji szpitala zakaźnego w budynku gimnazjum pani Adamskiej, na ulicy Zwycięstwa, ponieważ w mieście stwierdzono ogniska tyfusu i biegunki. Po tygodniu szpital rozpoczął działalność. Niemcy przywieźli nam trzech jeńców rosyjskich chorych na biegunkę. Utrzymujemy szpital z ofiar żywnościowych rodzin pacjentów. W nocy są silne bombardowania a potem obstrzał miasta z dział. Ja zaczynam chorować na biegunkę i na kilka dni jestem wyłączona z pracy. Po powrocie zastaje chorych przeniesionych do piwnicy domu państwa Torzewskich, ponieważ pocisk uszkodził ścianę budynku gimnazjum. Dnia 10 lub 11 września do piwnicy wchodzi żołnierz radziecki i mówi, że jesteśmy wolni. Dzień wcześniej Niemcy wypędzili mężczyzn z obozu na Pocisku w kierunku Zakroczymia, skąd wywieźli ich do Niemiec. Mój tata był w Erfurcie i do Polski powrócił po upływie roku. Mój brat, Marian (Marek) walczył w powstaniu w Śródmieściu w oddziale "Żbika" 21 WDH i po wywiezieniu do obozu pozostał na emigracji.
Lipiec 1944 - Niemcy przeczesują domy, zabierając mężczyzn do obozu na terenie "Pocisku", między innymi mojego ojca.
28 lipca 1944 zostałam wysłana z meldunkiem do Warszawy. Na punkcie nikogo nie zastałam, za to niespodziewanie dom otoczyła żandarmeria niemiecka, na szczęście udało mi wyjść z tej opresji cało. Po powrocie do Rembertowa mama powiedziała mi ze łzami w oczach, że brat poszedł do powstania. My - "Wrony" zostajemy skoszarowane u Hani Wojutyńskiej i otrzymujemy rozkaz od dowódcy doktora Amałowicza organizacji szpitala zakaźnego w budynku gimnazjum pani Adamskiej, na ulicy Zwycięstwa, ponieważ w mieście stwierdzono ogniska tyfusu i biegunki. Po tygodniu szpital rozpoczął działalność. Niemcy przywieźli nam trzech jeńców rosyjskich chorych na biegunkę. Utrzymujemy szpital z ofiar żywnościowych rodzin pacjentów. W nocy są silne bombardowania a potem obstrzał miasta z dział. Ja zaczynam chorować na biegunkę i na kilka dni jestem wyłączona z pracy. Po powrocie zastaje chorych przeniesionych do piwnicy domu państwa Torzewskich, ponieważ pocisk uszkodził ścianę budynku gimnazjum. Dnia 10 lub 11 września do piwnicy wchodzi żołnierz radziecki i mówi, że jesteśmy wolni. Dzień wcześniej Niemcy wypędzili mężczyzn z obozu na Pocisku w kierunku Zakroczymia, skąd wywieźli ich do Niemiec. Mój tata był w Erfurcie i do Polski powrócił po upływie roku. Mój brat, Marian (Marek) walczył w powstaniu w Śródmieściu w oddziale "Żbika" 21 WDH i po wywiezieniu do obozu pozostał na emigracji.
Potwierdzenie pobytu Jana Łączyńskiego w obozie w Erfurcie
w "Książce Pracownika Obcokrajowego" ("ARBEITSBUCH FUR AUSLANDER?)
w "Książce Pracownika Obcokrajowego" ("ARBEITSBUCH FUR AUSLANDER?)
1946/47 - Uczęszczam do czynnego już liceum, mieszczącego się w odnowionym budynku szkoły pani Adamskiej. W maju 1947 zdaje maturę ( tzw. małą maturę zrobiłam rok wcześniej). Zaczynam studia na Wydziale Dziennikarskim. Niestety rezygnuję z nich już na pierwszym roku. Nie jestem w żadnej organizacji i nie mogę otrzymać pracy, bo mam brata byłego powstańca, który pozostał za granicą. Potem zbyt pochopna decyzja o wyjściu za mąż, dwoje dzieci i dziesięć bardzo trudnych lat. W 1967 roku przeprowadzam się do Warszawy do dzielnicy, którą przed 34 laty opuściłam. Po 2 latach również Rodzice zamieszkują na Rakowcu. Powracając w pamięci do dawnych lat wspominam piękne i radosne dzieciństwo, dramatyczny okres dorastania w warunkach okupacji i bardzo trudne codzienne dni po wojnie.
Dom Państwa Wrotnych gdzie w latach 1940-67 mieszkaliśmy na I piętrze
DALSZE DZIEJE RODZINY ŁĄCZYŃSKICH
- ojciec Jan zmarł w 1978, a mama Adamina w 1985 i są pochowani w Cmentarzu Północnym
- siostra Elżbieta zmarła w grudnia 2007 roku i jest pochowana w grobie z rodzicami
- brat Marian jest artysta plastykiem, ukończył Królewska Akademię Sztuk Pięknych w Londynie i mieszka obecnie w Wiedniu
- ja, Barbara jestem babcią i prababcia i mieszkam obecnie na Rakowcu.
- siostra Elżbieta zmarła w grudnia 2007 roku i jest pochowana w grobie z rodzicami
- brat Marian jest artysta plastykiem, ukończył Królewska Akademię Sztuk Pięknych w Londynie i mieszka obecnie w Wiedniu
- ja, Barbara jestem babcią i prababcia i mieszkam obecnie na Rakowcu.
Na podstawie wspomnień opracowała - Barbara Jaworska Jakubicz z d. Łączyńska
Jeśli na temat opisywanej rodziny masz jakieś uwagi, informacje, pamiątkowe zdjęcia, dokumenty, lub inne pamiątki związane z tą rodziną, chciałbyś coś uzupełnić lub zauważyłeś jakieś nieścisłości czy błędy - prosimy o kontakt.
Prosimy także o kontakt rodziny i osoby które chciałyby opracować i zamieścić kalenadrium
upamiętniające losy własnych rodzin w Rembertowie (sprzed 1957 roku).
upamiętniające losy własnych rodzin w Rembertowie (sprzed 1957 roku).